O mały włos
a byłby ktoś...
I jakby nigdy nic,
pojawił się w mym życiu.
I jak się pojawił tak znikł.
Miał sfinxa nieodgadnioną duszę,
zawirował mi świat przed oczyma.
Szukam go wciąż,
a jego nie ma.
Schował się w papirusach zgrzybiałych,
w swym szeleście już nietrwałych.
Zatrzasnął pokrywę sarkofagu,
schodzi w ciemności
grobowe pomału.
I co ma z tego? po co mu to?
Walczy teraz z tęsknotą ,
gorzkie jego myślenie,
bo niespełnione marzenie;
że mógł, że był,
że o mały włos, aby się zdarzyło.
Ale znikł.
Nie ma go.
Może mi się to wszystko śniło?
te sny utrapione, zakołują głowę . :(((((((
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.