maralista
Znalazłam na dnie duszy czarny kamień
męka bolesnej egzystencji.
Mały, czarny kamyk.
Aż strach pomyśleć czemu go tam
schowałam.
Kwaśny uśmiech, głos drży.
Słyszę puste słowa moralisty:
Tak, tak
Nie, nie
Stuka w tą pustą, dębową deskę
wystukuje swój rytm.
Czym jest dla niego życie?
Organiczna maszyna do spalania.
Czego?
Ludzkiej przypadłości jaką jest miłość.
Ale dlaczego?
On jest przecież realistą, nie ma czegoś
takiego jak miłość.
To związek pierwiastków chemicznych, który
można poczuć do wielu.
Więc pytam dlaczego mnie kochasz?
Brak odpowiedzi....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.