Marność nad marnością
Jakże mi jest ciężko opuścić niewolę,
Która mnie oplata swoimi sieciami.
Wiem że gdy w słabości na więcej
pozwolę,
To się już pożegnam, zostaniecie sami.
Marność nad marnością zazwyczaj
przeważa,
Ból znaku nie daje, chociaż dawać musi.
Wizja opuszczenia już tak nie przeraża,
Lecz gardło okrzykiem ostatecznym dusi.
Czemu muszę walczyć z okropnym nałogiem,
Udawać dobrego, złego grać czasami.
Kiedy śmierci już puka, i czeka za
progiem,
Sama zadziwiona zmartwionymi łzami.
Jakże mi jest ciężko odrzucić precz
wiarę,
Była zwiastowaniem, oraz śmierci cnotą.
Teraz biorę w siebie winę czy też karę,
By dać upust własnym, cielesnym
kłopotom.
Komentarze (5)
Nie marna to refleksja, ale traktuje o marności/
marnościach- super, pozdrawiam.
Tak, nic nie jest ważne oprócz zdrowia. Mam wielką
nadzieję, że to peel a nie Autor zmaga się z
cielesnymi kłopotami. Smutno i refleksyjnie, warto
porozmyślać i przewartościować co dobre, co złe.
Pozdrawiam)
Sami jesteśmy rachunkiem, dla siebie. Życie wszystko
potrafi zweryfikować. Bardzo życiowo jest nad czym się
pochylić. Pisząc tak dobre wiersze jak Twoje,
pozdrawiam
Nie potrafię z tekstu tego
dosyć dramatycznego wiersza
wyłowić przyczyny takiego
życiowego pesymizmu. Zakładając,
że to jest wyłącznie literacka
fikcja, a nie osobisty dramat,
pozwolę sobie zwrócić Twoją
uwagę na pewną/według mnie/
niekonsekwencję w drugim wersie
trzeciej strofy. O ile nałogiem
bohatera wiersza jest udawanie
dobrego, to powinno oznaczać,
że jest złym i nie
tylko czasami. Mogłem jednakże
źle odczytać myśl Autora.
Miłego dnia:}
Wiersz refleksyjny, kuszący do robienia rachunku
sumienia i zastanowienie się nad marnością nad
marnościami.