Marnotrawna córka
z ciekawością dziecka wiecznie wkładającego ręce do ognia żyję
Śmierć czule jak kochanka obejmuje moje
ramie
spierzchniętymi ustami pocałunki składa
zimne oficjalne symboliczne subtelne
równie fałszywe jak ten od judasza
Zamarza mi serce, krew przestaje powoli
krążyć
usta sinieją oczy bledną
uśmiecham się lekko niewyczuwalnie
tak długo jak pragnęłam, czekałam na nią
aż zabierze mnie i stanę
twarzą w twarz z ojcem mym- Jahwe.
Lecz jak potraktuje mnie marnotrawną
córę,
która nie chciało od niego nic wcale
Czy przytuli, przygarnie choć na chwilę
czy nie znudzą go moje smutki i żale
Czy w końcu usłyszę od niego te słowa
czy powie kocham cię tyś moje dziecię
Czy z domu swego bez słowa wygoni
na sztormy życia, burze, zamiecie
Lecz najprawdopodobniej każe iść do
diabła
Więc pójdę bez dąsów i fochów tam
grzecznie
Raz się postaram zrobię co mi każe
Może nie każe mi zostać tam wiecznie
czy naprawdę będę musiała się jeszcze w piekle smażyć ;P ?
Komentarze (1)
pieklo mamy tu na ziemi,a stworca nie odtraca nikogo
kto go szuka ...