Martwy sezon
Siedem jabłek na moim ręczniku ma gdzieś,
że jest styczeń. W przeciwieństwie do mnie,
bezczelnie szczęśliwe dojrzewają.
Spuchły mi dłonie, nie ma jednak tego
złego,
inaczej zapomniałabym, że jestem mężatką.
Nawet na 'ślinę', nie mogę ściągnąć cię z
palca.
Słupek rtęci nie kłamie. Jest minus
'ileśtam'
boże pożal lat. Zmieniam się
tumiwisistycznie
prędko. I nie rób takich wielkich oczu
kochanie,
to dopiero początek naszej zimy.
31.01.2010
błońskaM
Piszcie, piszcie...każda wskazówka cenna. Merytorycznie, z boku widzi się wiersz inaczej...lecę poprawić. :))
Komentarze (19)
czytałam Twoje bardziej intrygujące, ale ten też
dobry...
A co będzie pod koniec lutego?
Dopiero "staruszek" będzie zaskoczony?
Przyjemny wiersz Mbłońska.
Pozdrawiam.
Nie zrobiłem wielkich oczu, bo czułem, że trafię na
świetny warsztatowo wiersz. Trzeba takie czytać i się
uczyć.
o kurcze:0 dobry! ta ślina mnie ujęła/ ten sam problem
nieraz mam/ ....tu literówka kłąmie- kłamie