Marzyciel
Na pobliskim śmieci kuble
Siadły sobie, raz, dwa wróble,
Wytrzepując z piórek kurze.
Planowały siedzieć dłużej,
I tak było, bo wnet słyszę,
Jak przerywa pierwszy ciszę.
Wiesz kuzynie, mam ochotę,
Kiedyś rzucić tę robotę.
Tak mnie nudzi to i smęci,
Że się w kółko trzeba kręcić.
Szukać wiecznie pożywienia,
A ja przecież mam marzenia.
Ciepłe kraje – to jest wizja,
A nie jakaś hipokryzja.
Czemu my – też wszakże ptaki,
Obejść się musimy smakiem.
Tak się wzbić i móc szybować...
Nie doświerkał. Bo te słowa
Ktoś brutalnie przerwać raczył.
Kot był w pracy... Nie inaczej.
Komentarze (1)
no cóż, marzenia czasem tak się kończą...