Masochism
Pogładziłam Jego skronie.
Zasmuciłam się.
- Czy wiesz, że splot żył ma misję
dokarmiania twoich dłoni aż po koniuszki
palców, żebyś mógł pisać? - zapytałam z
czułością.
Drgające cząsteczki pędziły w swoją stronę
tak samo, jak podczas Wielkiego Wybuchu.
Minął dzień; minęła noc.
Śnieg sprószył niejedną rozgorączkowaną
głowę i spustoszył wioski
na krańcu pola.
Miasto się budziło; miasto wstawało.
Metaliczny załkał nad jaskrawozielonym
i powrócił do czerni.
Powietrze płakało; skały wyły za wodą,
skruszone,
chciały dobrnąć.
Z cyklu "Psychopatologie"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.