Me myśli sprzeczne...
Zawsze wymarzonemu i tak ukochanemu Mężyczyźnie.....
Me mysli sprzeczne ..
kieruje ku Tobie...
Bo widze Ciebie tylko ..
Jako kierunek mego życia...
Stapam delikatnie po krawedzi marzeń...
Każda łza odbija sie o krat więzienia...
W nim ja...
W ciemnościach kryje swe ręce...
Tak bardzo pokazują rany przeszłości...
Huśtam sie po pajęczynie bieli...
Widze okno próżni...
Kwiat przyszłości w nia wpadł...
I nigdy nie wróci
Ja szara posród kolorów tęczy...
Stoję sama...
I niech tak zostanie...
Boje sie wyzwania...
Lecz śmiało idę przed siebie...
Po tym co stworzył On...
Jednak zło jest bliższe memu życiu..
sercu..
mym marzeniom...
Nie widze światła w mych myslach....żadnej
szansy...
"Kocham" za duże słowo....
Bo nie rozumiem jego sensu...
Czy ono ma oznaczać ból...
Czy ma zadawać rany...
A może jadnak ma cieszyc.....
Utulić...
Pomimo tego...
Biorę cię za rękę i otulona mgła idę w
przepaść...
Tam nikt nam nie przeszkodzi..
Nikt nam nie powie że jesteśmy
głupcami...
Będziemy żyli dla siebie...
Nie dla świata...
W ciemności kładę dłoń na twój
policzek...
Poczułam łzę....
Ciepłą...
Nie wzruszoną...
Samoistną....
...dla którego od początku nic nie znaczyłam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.