Melodie młodości…
Siedząc przy kominku z bursztynowym
płynem,
lekarstwem na chandrę, która nas
dopadła,
patrzę jak dym sennie rozmawia z
kominem,
o tym, że się oknem melancholia wkradła.
Wpatrzony w polano, które płomień lizał,
leniwie tak jakby był ciszą znużony,
ogniste języki jak korale nizał,
tworząc z nich namiastkę żywiołu korony.
Znudzeni bezruchem, razem z żoną Elą,
ruszyliśmy ścieżką przez dawne
wspomnienia,
gdzie obrazy w rzędzie po bokach się
ścielą,
nadając tym słowom kształty i znaczenia.
Wędrując w bogactwie zapisów pamięci,
sięgnęliśmy czasów pierwszych dni
miłości,
gdy gramofon Philips i czarne winyle
dawały nam wtedy tak wiele radości.
Wsłuchani w Niemena głos o wielkiej sile
wpleciony do tekstów i gam rytmiczności,
zostaliśmy znowu przez cudowną chwilę,
przeniesieni muzą w czas naszej
młodości…
Komentarze (32)
Przypomniał mi się mój pierwszy radiomagnetofon
Grundig:) Wiersz pełen nostalgii.
Miłego dnia:)
Ja miałem magnetofon się zwał i nagrywałam co
podeszła w radiu zaczynając od niebiesko i czerwono
czarnych Szczepanika młodą Rin i Wioletkę Willas
pozdrawoam