Memoria
Jak w zimie, chłód karmi poranek
wieczór rozciąga w nieskończoność
ramiona spłowiałej szarości
czekając na opamiętanie.
Długie, obejmujące dni, tygodnie
miesiące oczekiwania by przejrzeć,
dostrzec ile szczerości na dnie
duszy kurzem okrytej.
Zabrudzona biel intencji pokryła
tajemnicze ścieżki wiary puchem
tak niebanalnie ostrząc kły
upodlenia i niewiary.
Sny obszyte potokami łez
beznamiętnie karmią złudzeniami
wyczekując na odnalezienie leku
na ból i marazm.
Listopadowa kraina wiecznego lodu
zmarzlina niepozwalająca rozbudzić
motylich tańców dyskredytuje
słowiczą operę.
Noc wspomnień tli się jeszcze
bylejakością ostatnich chwil
przeszłość płonie ogniem
podsycanym niewiedzą
Komentarze (2)
ogolnie wiersz jest ciekawy i bardzo smutny chociasz
wedlog mnie wymaga malej korekty bo nie do kocna
wszystko gra ale to tylko moje zdanie inni moga miec
inne... pozdrawiam serdecznie
To bardzo smutny wiersz ... chłodem powiało .