MEWI KRZYK
Zasępiły się fale wód wielkich
A nad nimi złowrogie obłoki
Nie odnajdzie ptak drogi powrotnej
Zabłąkany w morskiej krainie
Niczym tabletek nasennych garść
Wciąga go ciemność w głębiny
Tak często oddechu brak
I tak daleko do spokojnej równiny
W otchłani anielski śpiew szemrze
W kipieli szatan wyciąga dłoń
I jeszcze jeden ciężki oddech
Nim spokój dosięgnie ptaszynę
Nie szarpiąc się w szpony opada
Pod powiekom nastaje mrok
Bezdusznie skrzydła wyciąga
Ogarnia go wieczna noc
Martwy a ku światłu się wzbija
Na krawędzi staje stromych skał
Wśród kamiennych posągów
Istot rzeźbionych w pamięci od lat
Nieme zimne postacie bez uczuć
Bez emocji obojętny mają wzrok
Niczym im czyjeś cierpienie
Wszak to tylko martwy ptak
Komentarze (2)
Bardzo smutny wiersz,ładnie poprowadzony.Fajnie,że
jesteś.Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Mewo. Wróciłaś w smutku.Poruszający
wiersz.Troszkę w małych fragmentach bym ulepszyła.Nie
przemawia domnie -bezdusznie skrzydła wyciąga, to
określenie bezdusznie, może bezsilnie.W wersie
zaczynającym przedostatnią zwrotkę nie potrzebne "a"
przed ku światłu.A reszta bardzo, bardzo...Pozdrawiam.