między jej rozchylonymi...
Mariuszowi... Aktorom...
Zbliżasz się do mnie na czworaka
usiłując przemóc zawrót głowy
o jakie przyprawia rozproszona w żyłach
medykamentacyjna chemia
a także- jakże! w pamięci tkwiący
ciasny przesmyk między
ściankami dekoracji, skąd wytknąć zwierzęcy
łeb
winienem w komicznie odpowiednim
momencie
by koniecznie wprawić w rytmiczny ruch
mięśnie przepony tych co na widowni
z dzieckiem w objęciach i po jednym
na każde udo szeroko otwarte błękitne
oczęta wyczekują fajerwerków Dziewiąte
piwo
i dziewiąta pastylka magnezu pełznę do
Ciebie
jak prosiłaś Kładę głowę na jej kolanach
ona pieści mnie za uszami pochyla się i
obwąchuje
wciąga w nozdrza zapach moich skroni które
za chwilę
zacznie lekko uciskać koniuszkami palców
troską tryskające jej ruchy
czy to aby magnez na pewno, czego Ci
potrzeba?
szyk przestawia unosząc brew i patrzy na
mnie Swoimi
Oczami z dołu a zadziera podbródek
tak że wydaje się jakby wisiała unosząc
drgające
chitynowe skrzydełka na wysokości moich
oczu
to najprostsze co mogę zrobić
a co miałem odpowiedzieć Więc znów
klęczę
między jej rozchylonymi udami
zaciśniętymi
lekko wokół moich bioder Całuje mnie w
czoło
w lewą skroń dmucha w oko skubie wargami
rzęsy
jej dłonie zaplecione dookoła mojej
głowy
wszechdzielący zaimek dzierżawczy
pączkuje
jak infekcjotwórcza bakteria
w osłabionym organizmie
Komentarze (1)
nieco sprośny erotyk jak na mój gust, ale i takie
mają swoje miejsce w poezji.