Między nocą a dniem
Nocą
miliony małych lampek
zapalonych na niebie
napastują mnie swoim blaskiem
odzierają z intymności
ojciec księżyc - na czele
srebrna misa
w której Matka Boska robi pranie
Dniem
niebieskie morze nade mną
ucieka za horyzont
zlewa się z ziemią
skrawki boskiego puchu
białe baranki
uciekające z niebiańskiej zagrody
biegaja poganiane przez wiatr
Zmierzchem
jesteśmy już tam
olbrzymi ptak
z drapieżnym śmigłem
niesie nas przez świat
krąży nad skałami
spada pionowo do gniazda
ciepła wilgoć wyspy
zapominam o zmarzniętym domu
w pustym hotelu
świeżo odnowiony pokój
szafy - więzienne kraty
pachną jeszcze drzewem
w ciemności - boskie konfesjonały
dzwony kościelne
zagłuszają ocean
nie czuję siebie
nic nie boli
przytrzymuję twoją rękę
zakrywam się snem
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.