Mieszkańcy osad śmierci
W bydlęcych wagonach po zdradliwych
torach
Jechali w samo centrum diabelskiej
śmierci.
Sortowano ich jak odpady na wysypisku,
Bito, poniżano jak najgorsze zło.
Mężczyzn oddzielono od kobiet i dzieci
Tulących się histerycznie do piersi
matek.
W rzeźni marzyli o kromce chleba
A dostawali łopatę w czarne dłonie.
Zagłodzeni, przerażeni odliczali dni
Do końca piekielnego życia wśród krat.
W komorach po raz ostatni pod powieką
tańczył strach
A pod murem żegnali świat przegrany.
Dźwięk kul wystrzeliwanych w samo serce
Towarzyszył im każdego dnia, każdej
nocy....
Gdzieś w ciemnym kacie leżało
Nieruchomo sztywne żydowskie dziecko,
W oddali kobiety płakały goryczą.
Śmierć była im bliska niczym matka.
Z Auschwitz nie było wyjścia,
Tylko Bóg zmawiał za ich duszę ostatni
pacierz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.