Miłość jak krew.
Teatr mego łona zakończył swój spektakl
Penetrujące marionetki uciekły
od martwego ujścia.
Szczytowanie zatrzymało
mój oddech na krótką chwilę.
Dzwonek...
Głos...
łóżko wystygło obleczone przez pot,
łóżko opustoszało.
Moja wiara jest tak wątła
jak anorektyczna świeca.
Świadomość zupełnie jak głuchy szept.
Teraz wiem że...
oddychamy jednymi płucami,
pijemy z tych samych skażonych ust,
i wiem,
że to Twój wilgotny język zlizuje
sól z mych ran.
Obca Kobieta... zgubna
- gdzieś za Nami.
To ja jestem tą perfekcyjną
Niemożliwością
,skutą w Jego rękach.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.