O miłości do śmierci
Mój głos nigdy się nie usłyszy
skrawek ruszania przezroczystymi ustami
a przeraźliwie z drugiego końca serca
krzyczy
o miłości do śmierci
o zatraceniu i pysze
o najbardziej głuche dźwięki
A przecież to wydarzyło się w
przyszłości
żyłem tym co się nie stało
serce rodziło się w głowie
a ból narastanie potęgowało
Przecież nie jestem stworzony z siebie
mnie od nigdy nie było
myśl stała się kroplą
i wszystko się rozmyło
Czy mogłem być lepszy?
Ale po co mnie wymyślono?!
Miałem nie być wcale
a stałem się koroną cierniową
Komentarze (2)
Bardzo wymowny wiersz na trudny temat, pozdrawiam :)
Oj bardzo wymowny wiersz
Niech peel nie prosi o smierć mimo dramatów
Pozdrawiam serdecznie