Miłości moja
Miłości kocham Cię jak wschód Słońca,
Od pełni Księżyca do nocy końca,
I jak gwiazdy na tle nieba,
Niby wyższa duszy potrzeba
Jesteś, wrócić do początku
I końca nie ujrzeć wyjątku.
Takim był szczęśliwy gdym Cię widział,
I oczy Twoje były dla mnie rozkoszą,
Której aniołowie w przestworza unoszą.
Kocham bezszelestnie w spotkaniu z Tobą,
I nie wiem co bym zrobił ze sobą
Gdyby Ciebie nie było...
Powiedziałem - -Kocham nad życie,
Uparcie, zwięźle i skrycie,
Rzekłem to sam sobie,
Bez odwagi do wypowiedzenia tego ukochanej
osobie.
Zebrałem się jednak i wyrzekłem...
Dzień w którym to zrobiłem na wszelkie
czorty przeklnę!
Bowiem miłość moja zostawiła mnie
samego.
W samotności udrękach i szyderczym
śmiechu
Upatrywałem w sobie tego niewybaczalnego
grzechu.
Błąkałem się bez celu,
W miejscach byłem wielu,
Lekarstwa na ból nie znalazłem,
I uśpiony czuwałem do nocy.
Obudził mnie skrzek niewyraźny,
Człowieczek niepokaźny
Siedział na biurku, skulony patrzył na
mnie.
Odszedł jak się pojawił...
Kochać tylko ją po wsze czasy,
Nikogo więcej - -tylko ją,
Ujarzmić me uczucia zdoła tylko śmierć,
Więc...na co czekać?
Pistolet jest już przy skroni,
Jeszcze tylko troszeczkę agonii,
Strzał...i Bóg wie co dalej...
Komentarze (1)
Twój wiersz jest piękny - można odczytać w nim każde
Twoje najmniejsze wahanie, niepewność...W każdym
słowie zawarta jest jakaś zagadka...W świetny sposób
udało Ci się ująć swoje uczcia...Gratuluję