Wołanie śmierci
"Przyjdź do mnie, daj się objąć,
Czekają Cię rozkosze, których nie możesz
pojąć,
W świecie Twojej fantazji,
Bez niepotrzebnej bojaźni,
W szczęściu wiecznym i miłości,
Której nie doświadczyłeś w młodości,
Obecnej..."
"Nie kuś" - odpowiesz,
Ty, który odważnym się zowiesz,
Bo do wołania śmierci odwaga niezbędna,
I koncepcja jej objęcia jakkolwiek nie
błędna.
Oczy zamglone, serce kipiące boleścią,
Dusza szczycąca się czystością
niewieścią,
Żal po straconej miłości,
W źrenicach śmierci ocean nienawiści...
Skuszenie obietnicą dyskretną, wołanie
O pomoc nieszczęśnika - O nie!
Nie pomogę! Choćbym i umrzeć miała,
Porzucić bym bardzo chciała,
Szczytu góry sięgnąć, i spaść...
Z wierzchołka ujrzeć zachód Słońca,
Lecąc w dół skrzydłami anioła,
Wśród lamentu i krzyku potępieńca,
Słyszeć jak ten z Otchłani już woła.
"Szukajcie a znajdziecie" - tak
powiedziano,
Choć nie zawsze na tę myśl zważano,
Bo jeśli miłość "łaskawa jest"
To czemu ciągle cierpię?
Niczym Werter w swej niemocy,
Ja nie oczekuję od nikogo pomocy,
Powrócić do łona mej duszy,
Być może kiedyś ktoś się nad moim grobem
wzruszy,
Czytając epitafium niezwykłe:
"Żył i umarł i kochał i umarł znów,
I miłości zbrodnią złośliwość,
Niechaj umysł zawsze będzie zdrów,
A serce bez miłości cechuje cnotliwość..."
Komentarze (1)
Twój wiersz wzbudza we mnie tęsknotę do czegoś
nieznanego, ulotnego jak chwila...
czytając go czynię refleksje nad sensem życia, czasem
tak bolesnym...