Mit
krew uderzyła aż do nieba
a wyciekając marzyła
by żyć
on chciał umrzeć w cieniu Tatr
zaczepiając sznur o szczyt
przeklinając dni porysowane utopią
co oszukały mgłą ciepło
a on miał słońce w oczach
soczyście obrysowane solą
a bogowie w których wierzył
nigdy nie spadli by uniżyć mnie
poranek kpił sobie z cierpienia
a bogowie w których wierzył
nigdy nie spadli by nas rozczarować
mój mit i mnie
autor
erozja
Dodano: 2014-12-08 17:57:03
Ten wiersz przeczytano 639 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (7)
Ciekawy wiersz.Pozdrawiam:)
Nietuzinkowe metafory pozdrawiam
Ciekawe;)
Rozbudzasz wyobraźnię. Wiersz niekonwencjonalny,
podoba mi się. Pozdrawiam:)
Lubię wiersze niedopowiedziane z tajemnicą w środku.
Oryginalny,to fakt...
Pozdrawiam serdecznie:)
Ciekawy wiersz... oryginalne metafory i porównania...
daje do myślenia!