Mój ideał
Przeklinać Jego,
Nie moje wytchnienie,
Sam jest swym nieszczęściem,
I swoim udręczeniem,
Choć życzę mu szczerze,
Aby był szczęśliwy,
On tkwi w tym samym punkcie,
Od lat uporczywie,
Z potrzeby wyjdzie jak myśliwy czasem,
Aby mieć na dziś tą swoja kiełbasę,
Potem wraca w punkt z którego wyszedł,
I czeka złorzecząc na wszystkich wokoło,
Tak po katolicku nigdy na wesoło,
Wiara to miłość, która wraca czasem,
Tak sobie bez ładu nie za tę kiełbasę,
Którą operuje jak wartością w sobie,
Nie ma argumentu, kompleks dusząc w
sobie.
Może jednak ma, ale świat nie jest od
myślenia,
Co być może ma do powiedzenia,
Nie chciałam faceta który kogoś gra,
Robi przedstawienia, ciągle coś tam ma,
Nie wiedzieć czemu w jakiś gierki gra,
Według sobie znanych reguł,
Które gdzieś pogubi,
Gdy problem najmniejszy go za dnia
wybudzi.
Nikt nie jest kim się zdaje, To tylko przypuszczenie, Konstatacja faktów, i moje doświadczenie.
Komentarze (5)
Ideałów nie ma, każdy ma swoje nawyki i
przyzwyczajenie, czasem tak odbiegające od
rzeczywistości dnia codziennego...
Pozdrawiam świątecznie, pa
W refleksyjny sposób ukazane oblicze miłości. wszyscy
dopatrują się w niej spełnienia a ona często przynosi
smutek i łzy.
Życiowy wiersz.
Pozdrawiam.
Marek
Ja wiem czy gorzko:):):) Już goryczy nie czuję to
autoironia raczej. Moja ocena w trybie wyostrzenia nie
jest rzeczywista. Subiektywna sprawdzająca i
przerażająca.
Nigdy tak do końca nie poznamy drugiej
osoby...pozdrawiam
gorzko o miłości.