Mój książe z bajki...
Przybyłeś tak szybko na swoim rumaku,
by wziąść mnie w ramiona, aż brakło mi
tchu,
a potem już razem gnaliśmy przed siebie
w krainę na granicy jawy i snu.
Twój zamek wysoko jest, prawie w
chmurach
i tam mnie wyniosłeś, w twych komnat
progi
i ułożyłeś na miękkim atłasie,
poczułam twój ciepły oddech, mój drogi.
I mogłam wreszcie otworzyć oczy,
by zobaczyć cię w świetle palących się
świec,
przyznam, że obraz ten mnie zauroczył,
pragnęłam czym prędzej do ramion twych
biec.
Ty, czuły kochanek, prawdziwy
czarodziej,
czytając z mych oczu i myśli bez słów
wprowadziłeś me ciało w stan uniesienia,
aż krzykiem błagałam - kochaj mnie znów.
Me usta rozgrzane gorączką miłości
schłodziłeś smakiem czerwonego wina,
a potem znów napełniłeś błogością,
szeptając mi do uszka - ty moja
dziecino.
I echem rozgrzmiała mych wzdychań
muzyka.
I tyś mi wturował namiętności jękiem,
aż księżyc ciekawy zajrzał w nasze okna,
dodał kilka srebrnych nutek z powabem i
wdziękiem.
I na chwil parę czas się zatrzymał,
nasze ciała splątane leżały w bezruchu,
unosił się w powietrzu miłosny aromat,
przytuleni zasnęliśmy na rozkoszy puchu.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.