Mój pałac
Zbudowałam go wierząc,
Że w końcu będzie dość solidny,
Aby utrzymać te wszystkie troski.
Zaprojektowałam wiele wyjść
ewakuacyjnych,
Wzmacniane stropy,
Podwójne kolumny,
Otoczyłam fosą mój pałac.
A on
Jak domek z kart
Zawalał się piętro
po piętrze,
A każde zniszczenie
Bolało mocniej,
Przygniatając mnie swoim ciężarem.
I kiedy wyschnęła już fosa,
Bo łez zabrakło,
Każdy pokolei wchodził
I odbierał mi to,
Co jeszcze pozostało,
Przechodząc po mnie
I wdeptując w ziemię.
moje życie to ruina niebo zawaliło mi się na głowę
Komentarze (1)
Pięknie ujęty ból i bezsilność...nie mam zastrzeżeń...