Mój własny trans...
...może niewygląda, ale to mój mały hołd dla wielkiego człowieka...
To jest jak trans,
oderwanie od rzeczywistości,
ucieczka od świata...
Zapadasz się bezwiednie,
niby tylko rozpoczynając
niewinną grę gestów...
Ciało przy ciele,
dłoń w innej dłoni
i wspólne oddechy...
Na poczatku niepewnie,
później coraz śmielej,
a w końcu zupełnie zdecydowanie...
Dopasowanie się
z tą drugą osobą,
szukanie wspólnych cech...
Rozmowa przez
wymowne milczenie,
uśmiech, gest, krok...
Przecież słowa nie są
potrzebne, wszystko
rozgrywa się w nas samych...
Wszystko przekazujemy
poprzez wspólne wyczucie
rytmu; krok, i następny...
Chwila bliskości
i całkowitego zrozumienia,
poczucie wartości i upojenia...
Mówią,że do tego
trzeba mieć talent,
ale ja w to nie wierzę...
Sądzę, że każdy
ma to w sobie,
swój talent, swoją siłę...
Po prostu nie każdy
potrafi to przekazać,
wydobyć z siebie...
A przecież powinien,
każdy z nas...
Taniec to taka cudowna rzecz...
...właśnie tak uciekam w trudnych chwilach...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.