Moja klatka...
tak szczelnie zamknięta,uwięziona w swoje dziecięce lęki....
W pozłacanej klatce zamknięta,
mając możliwość oglądania tych wszystkich
ziemskich dóbr,
usycham z pragnienia,
umieram z tęsknoty za nimi...
Za cudami świata,
za smakiem świeżych malin,
za ciepłym dotykiem,
za byciem z "wami"...
Wyciągam dłonie przez pozłacane pręty,
nie mogę się uwolnić...
Chciałabym tylko ostatni raz poczuć życia
smak,
życia bez łez,
bez ograniczeń...
Chciałabym uwolnić się z klatki,
chciałabym znaleźć do niej klucz...
Rozprostować skrzydła,
świeżym powietrzem wypełnić płuca,
sercu pozwolić zaznać miłości,
wypełnić je promieniem radości...
Dane mi tylko na to wszystko patrzeć...
Jedyną rzeczą, której memu sercu
najbardziej teraz żal, jest wspomnienie
przyjaciół, rodziny,
którzy do tej klatki mnie wsadzili...
Wspomnienie wspólnych chwil,
wspomnienie pięknych słów,
które potem okazały się niczym...
Były tak samo puste i jałowe jak teraz moje
życie...
powoli zapominanm....powoli umieram...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.