Moja przystań
Gdy siedziałam gdzieś na trawie,
wzrok utkwiony był w niebiosach,
wtedy jakby słońca promień
musnął moją twarz z ukosa.
Nagle jakbym się ocknęła
z tej zadumy i rozmyślań.
Przed oczami mi stanęła
jak wyśniona – moja przystań.
Na ten moment, niby krótki,
odpłynęłam gdzieś w przestworza.
Wnet zniknęły wszystkie smutki,
a pojawił się brzeg morza.
I pojawił się tajemny
ten zakątek, gdzieś na ziemi.
Spokój błogi i zbawienny,
i kojący ton zieleni.
Nagle jakbym się znalazła
w świecie czarów, śpiewu, wyznań.
Przed oczami mi stanęła
jak wyśniona – moja przystań.
Chciałam podejść do niej blisko,
skierowałam się w jej stronę.
Wnet zniknęło nagle wszystko,
a ja sama w smutku tonę.
Nagle przed oczami pustka
i już nie ma czarów, wyznań.
Gdzieś zniknęła ta wyśniona
niespełniona – moja przystań.
Każdy ma jakieś marzenia, każdy czegoś cicho pragnie. Doczekają się spełnienia, czy zostaną w sercu na dnie?
Komentarze (3)
można sobie zaśpiewć, fakny, lekki;)
stracone złudzenia, to zawsze boli... ale przecież
jest tyle nowych ;-)
Ciekawy, rozmarzony utwór...poprawiłabym szyk w I
zwrotce "musnął moją twarz z ukosa" (będzie lepszy
rytm, poza tym ..."..jak tak napiszesz unikniesz
archaizmów mych, mej -"z tej zadumy i rozmyślań",
jedno "wnet" zastąp "np. i", unikniesz powtórzeń.
Ty jesteś autorem, Ty decydujesz. Ja się nie
wymądrzam, ale jeśli widzę sens wiersza, to staram się
dopowiedzieć komuś, bo wszyscy tutaj się jeszcze
uczymy.