Moja sprawa
Jedni stawiają piękne mosty,
By łączyć brzegi nad rzekami.
Ja burzę wszystko w sposób prosty,
Własnymi czyniąc to rękami.
Konstruktor umysł swój wytęża,
Wizje roztacza cud ze stali.
A ja myślenie swe zawężam,
Bo lubię kiedy coś się wali.
Mechanik skręca część paradnie,
Wcześniej oliwi gwintów zwoje.
Ja niszczę szybko i przykładnie,
Gestów zaś takich się nie boję.
A gdy się samo nie chce zburzyć,
Rdza długo trawi stali rdzenie.
To czasem muszę myśl swą wkurzyć,
Czekając darmo na zniszczenie.
Wówczas los biorę w silną rękę,
Trzymając mocno ciężki młot.
I walę tak aż szybko pęknie,
Tej budowlanki wstrętny gniot.
Z jakiej historii tu się śmieję,
Niespotykanej przecież, co dnia.
Czy tak wizja gdzieś istnieje,
Czy tylko czeka na przechodnia.
Który pod mostem ma mieszkanie,
Kartony równo tam układa.
Ja mu to skreślam swym staraniem,
Bo moim zdaniem, tak wypada.
Jak sądzą inni mam to w zwisie,
Albo swobodnym ruchem lata.
Nie dam buszować w mym kaprysie,
Choćbyś podszywał się za brata.
Pod matkę, siostrę czy kuzyna,
Nawet samego mnie udawał.
Bo niszcząc wiem, że rośnie wina,
Ale to tylko moja sprawa…
Komentarze (2)
dwie myśli chodzą mi po głowie :) początkowo ze to
wandalizm ale potem że to burzenie gniotów by
powstało w ich miejsce coś pięknego:) i na tym
poprzestanę :)
ładny ...a mnie wszystko lotto...w końcu każdy
odpowiada za siebie...pozdrawiam ciepło