Moje wyzananie
Cóż- chciałaś usłyszeć więc mówię
Nie- proszę nie zapalaj papierosa
Dobrze wiesz że to co powiem boli tylko
mnie
Nigdy nie uderzy w Ciebie
I tak wszystko zwalałem na siebie i mówiłem
że to moja wina
Niecierpliwisz się- przepraszam
Więc zaczynam; byłaś dla mnie wszystkim
Uśmiechasz się słysząc patetyczne słowa
Może masz i rację kłamię- jak zawsze
Lecz moje kłamstwa są niczym w porównaniu z
Twoimi
Ma się to wszystko jak maleńki strumyk do
rzeki pełnej wirów
A Ty nie mogąc utrzymac się na powierzchni
toniesz
Wciągaja Cię w głębie ciężary trosk moich
zmartwień
Wcale przee mnie nie wymyślonych bo one są
prawdziwe
Nie chcę byś cokolwiek mówiła- Twoja twarz
wyraża wszystko i czytam z niej jak z
książki
Odchodzę sam i nie musisz trzaskać za mną
drzwiami
Bez żalu i bez tej zawiedzionej miłosci
Cholera... znowu kłamię...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.