Mojemu miastu
wciąż ciebie widzę w prześwicie okien
zmyślnie zielenią tyś przystrojone
stubarwnym kwieciem usłane stoki
wśród chmur na słońce hen wystawione
ceglane mury starych kamienic
w krętych uliczkach czas zatrzymany
tęczowej barwy są światłocienie
pajęczym szwem ten abakan tkany
dymy z kominów rwetes podwórzy
wystawy sklepów pełne towarów
coś się buduje a coś się burzy
o moje miasto baśni i czarów
z lekka skrzywiona wieża ratusza
winna latorośl i wodotryski
uliczny jazgot parkowa głusza
Zielona Góro tyś dla mnie wszystkim
hen ponad domy smukłe świątynie
a w rynnach dachów ptasie wrzą trele
smutek i radość topione w winie
niewiele takich miast jest niewiele
serce w rozterce czas wciąż ucieka
łezką starości z wolna płynącą
patrzę przez szybę gdzieś tam z daleka
śmieje się do mnie promienne słońce
szyba w profilu choć niedomyta
zawias zbyt głośno skrzypi w ościeży
ręce rozkładam i choć nie chwytam
kocham cię grodzie uczuciem szczerym
Komentarze (33)
Bardzo dziękuję Romo.☺
Serdeczności dla Ciebie
Witam wszystkich i serdecznie pozdrawiam☺
Brawo autorze, tak zacnego wiersza przesiąkniętego
miłością do swojego miasta - nie czytałam. Rytmiczny
10-zgłoskowiec z dobrymi rymami, płynie jak rwąca
rzeka. Pozdrawiam