Morderca z wirusem
Bez jednego strzału, czołgów na ulicy,
uzbrojonych żołnierzy, i nalotów z góry,
wprowadzili strach, w niejednej
stolicy,
a nie jeden z życiem, uleciał za chmury.
Bez krzyku, bez bicia, jesteśmy
wieźniami,
w swoim własnym domu, zostaliśmy sami,
i tylko czekamy, jesteśmy bezsilni,
bo co zrobić mamy, niczemu nie winni.
Wróg nas atakuje, lecz nikt go nie
widzi,
po cichu morduje, z życia ludzi szydzi,
i jak tu się bronić, jak tu nie ma broni,
ten to zaplanował, co za kasą goni.
Nie liczy się z niczym, jak ludzi to
boli,
do czego prowadzi, do jakiej niedoli,
że zwyczajnie ludzi, niewinnych morduje,
chce zarobić kasę, i to mu pasuje.
Komentarze (7)
Smutno kochany Kubo. Czas się dłuży i ten strach przed
jutrem. Dobry wiersz na te nieszczęsne czasy.
Pozdrawiam.
Jak najbardziej Twoja teza jest bardzo prawdopodobna i
szczerze, też myśli mi się owe pojawiają. Poza tym
wszystko bardzo ładnie skrojone :)
Nic gorszego od bezsilności nie ma... pozdrawiam
dokładnie, jesteśmy bezsilni.
Smutna, ale jakże prawdziwa, mądra refleksja,
pozdrawiam serdecznie, zdrowia, szczęścia życzę.
Dzięki Marylu za odwiedziny i komentarz.
Zdrówka życzę a będzie potrzebne.
Bardzo prawdziwie i bardzo smutne
Pozdrawiam Kubo. Zdrowia życzę :)