Motyl nocy
Metalowa twa szyja tak wdzięcznie się
pręży,
chcesz wierzgać, nie możesz, jak źrebie w
uprzęży.
Stoisz i milczysz choć pytań mam wiele.
Palisz się w nocy i za dnia w kościele.
Patrze w Twe oczy, szukam gołębi.
a raczy mnie tylko elektryczny syk z
głębi.
W otchłani Twych myśli usłyszę szum
drogi,
wycieka maż czarna z podstawy twej nogi.
O metal z jękiem uderza deszcz nocny.
Wciąż spijam go z ust twych choć jest
bardzo mocny.
Przytulam twe ciało, co zimnem mnie
raczy,
i dziwi się pannie co nocą majaczy.
Ćma zagubiona skrzydełka zmoczyła
i policzek mój blady zaszczycić raczyła.
Umiera, powierza śmierć swoją w me
dłonie,
zanim ją ciemność na wieki pochłonie.
Poczekaj najmilsza! Już idę za tobą,
podążę po cichu latarni mych drogą.
Zabiorę ze sobą deszcz i chłód ciała,
bo w mroku z duchoty rozpłyniesz się
cała.
Komentarze (3)
widze podobienstwo...
przepiekny cieply,pelen troski wiersz..:)
pozdrawiam.
Mroczny ale nie zimny , dobrze sie czyta.
Dobre rymy, fajny wiersz, tylko... dlaczego tak
mroczny..
-----> Na Tak