Mówiłaś:
Mówiłaś:
wygwizdajmy śmierć,
pokażmy jej język,
kosz zarzućmy na łeb,
uderzmy kopytem,
potraktujmy jak ona nas.
To będzie właściwa reakcja
na prowokacje.
Mówiłaś :nie panikuj, to tylko śmierć.
Nie nadążałem za tobą uśmiechem.
Słowa dziurawiły nie tylko myśli,
gdy zżerała trema przed walką
i zdarzało nam się rzucać na
deptak marności tego świata.
Mówiłaś: przyjaźń ze starością
dziś taka zgodna, sprzyjająca nam,
przepędźmy zimowy sen z dna oka,
przyłapując zamyślony wzrok
w sercach liści słonecznika.
Czerń stęka z przejedzenia po tym,
jak wessała wszyściutkie kolory,
pławice oczu w które mnie złowiłaś
i róż wstydliwych, dziewiczych
policzków.
Ubrałaś się cała na czarno i poszłaś
chmury oglądać na odległość paznokcia.
Jako pantoflarz ciągnę za tobą
przeciążone sobą kości.
Komentarze (4)
Tak dosłownie napisałaś,że uwierz mi...dreszcz
przechodzi ciało,gdy się czyta...
podoba mi sie zwłaszcza końcówka....ze smiercią nikt
nie ma szans...niestety! bardzo poruszające metaofry
Bardzo mi się podoba ten wiersz ponieważ pisany jest z
ikrą i tak z kopyta,tak po męsku,wielkie brawa ala2
Mowilas , mowilas znam To