Mrok i kaloryfer czyli dwoje...
wiadomo.....dla mojej Kasieńki :*:*:*:*
Wśród natłoku liści
na parkowej ławce
dwoje wariatów
marznęło
W zimny grudniowy dzień......
Wiatr dął szalenie
ziębiąc dłonie splecione
i twarze w mroku tonące
Usta sklepione w pocałunek
Gdzie nie było miejsca na ziąb.....
Lecz ciepło ciał
odzianych grubo
rozgrzane ciała
plotły się wzajemnie
Dając sobie ciepło i miłość.....
Jak kaloryfery
jak dwa ognie
niczym rozgrzane piece
emanowało gorącem
Kochając siebie bezpamiętnie....
Minä rakastan sinua :):):)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.