Mrugają blaskiem w słońcu kłosy
Omijam barwne kamyki lezące na drodze
schylę podniosę, ku radości czy trwodze
Spoglądam ku niebu, ptak nad głową mały
Jerzyk
talizman kamyczek, niech dalej na ziemi
sobie leży
Obok ścieżyny trawy w słońcu rozłożyste
jedno z nich zerwę i weźmy w swoje ręce
Podniosę ku słońcu, tłem niebo błękitne,
włoskie
delikatne źdźbło w swej maestrii, ono
boskie
Widzę pod światło, mrugają blaskiem w
słońcu kłosy
delikatne one jakbym dotykał dziewczyny
włosy
Trzymam w ręku delikatne z łąki zebrane
trawie
jakbym przywołał w tańcu, dziewczę na
jawie
Poetą być i nie wychylać głowy z białej
chmury
dostrzegać w małej trawce, piękno, nie
szukać dziury
W dłoni trawka, krucha w swej postaci, na
tle nieba mgielna
to nie trawka, miłość w dłoni, miłość
dwojga niepodzielna
Autor –Slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (5)
Jak zawsze potrafisz zainteresować, pozdrawiam
serdecznie;)
Piękny wiersz:)pozdrawiam serdecznie:)
Obudziłeś tęsknotę za latem... :)
Ładny wiersz.
Pozdrawiam :)
zaskakujący acz piękny