My December.
My December. Jak jesienna kałuża odbijająca blaski promieni księżyca gasnę. Ulatuje ze mnie duch wiekuistej poświaty człowieczeństwa. Staje się bestia w istocie bestii niepojętej. Niszczę, co stworzyłem a co tworzyć zamierzam z góry skazane jest na niepojęte ciemności i zapomnienie ludzkie. Sam, odtrącony przez innych schodzę na złe tory biegu życiowego. Mijam kolejno stacje niezbadanych uczuć, wzburzonych jak morska bryza emocji pogranicza ludzkiego. Wbijam się jak promień słońca przez otwarte okno w dusze i umysły ludzkich cyborgów. Te słowa jak gromowładny jastrząb na niebie wydzierają niezapomniane ślady w psychice człowieczej. Tworząc poświatę wiecznych marzeń, myśli, snów. Niedoścignionych wartości zatracających się krotko po ich powstaniu i będących wiecznie wśród nas jak marmurowy pomnik z nieustannie zapalonym zniczem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.