na drugim brzegu
Dla Kasi (K.K.) - dedykacja po latach gorącej, niespełnionej i - nieszczęs s dla Kasi (K.K.) - wwyniku prawdziwej, gorącej i wzajemnej -
Dedykacja (- dla.)
Kasi (K.K.) - w wyniku prawdziwej, gorącej
i wzajemnej - długiej - ale i długo -
nieszczęśliwej miłości (gdy.) - stala się
dla mnie duchową siostrą, a ja - daj Boże-
duchowym przyjacielem
Nie zostało mi
wiele wspomnień.
Jeden wieczór,
jedna – weselna noc
- dwie serdeczne rozmowy…
Dwa pocałunki.
[i (mój) – popłoch.]
Pozostał wyraźny ślad
(który nie jest snem)
- ślad stopy
i zachwyt
oczu
(które także nie były snem)
u podnóża kokosowych palm
na obrzeżach tropikalnej wyspy
na tafli wodnej
w późnojesiennej mgle
- w mym... - (i - na mym)
- śmieciowisku...
nie zamknięty
cykl wierszy,
dzielących szczegół
(nożem na czworo)
jak chleb
- między dwoje
Po latach – wiem,
że to
mój ślad
(twojej stopy)
…
Zmarnowałem
zachwyt i chrzest
(- i siebie.)
i Ciebie - i Nas.
Nie dałem Ci
żadnych szans
na pielęgnację Słowa,
które nie zostało
powiedziane.
Miłość moją... (i Twoją) – wrzuciłem
jak wiadro
- w studnię (bez dna)
(puszczając sznur)
…
Oczy – zakleiłem Ci
taśmą,
dłoń – owinąłem we wstęgę.
- Wybacz!..
…
Miłość (swoją) - jak własność
(- znowu) – jak sznur
zawiązałem na szyi
- w pętlę.
(- aby bujać)
dyndać w gęstwinie pieśni(!)
i powoli
umierać dla Ciebie
w Twoich... - i na Twoich
oczach.
Wybacz!
- bo.
- (potraktowałem Cię)
jak fikcję...
która nie może
się spełnić.
- Tak! (potraktowałem...)
Ideał!..
sennych marzeń.
Ciebie:
młodą i najpiękniejszą
kochającą kobietę
z ciała i krwi.
…
Wybacz!
- że - na koniec... - wielbiłem Cię...
jak betonowy pomnik
Maryi Panny
przy kościele parafii.
…
- I z tego... (dlatago)
spowiadam się Bogu...
- i Tobie!...
(- moja Muzo),
której pierwsza i pierwotna
niewinność
i uroda sięgająca
jasności - Toich oczu i gwiazd
uwiodła mnie, urzekła
- i poprowadziła
(przez więzy...)
– aż do zrezygnowania
i wolności.
…
Nie miałem prawa
odejść.
(Nawet – zasłaniając się
kontraktem małżeństwa)
Nie miałem prawa odejść!
- Nie ja jeden
niosłem brzemię ojcowskich
obowiązków.
Nie miałem prawa
odejść
bez słów…
(nawet wtedy...
(i zwłaszcza wtedy...)
gdy byłaś Matką)
…
Nie miałem prawa
- uciec
przed poznaną prawdą.
…
Po części – okazałem się
tchórzem...
- po części...
- człowiekiem
(małej wiary…)
Przerosło mnie
wyobrażenie
Twoich oczekiwań
Przerastało mnie
wszystko:
Twoja uroda,
(zachwyt)
i (Twoja) – i moja
miłość.
…
Dziś – wiem.
- Dla jednej chwili(!..)
(dla jednej kropli Twoich oczu...)
- dla prawdziwej chwili
z Tobą
- powinienem porzucić
świat.
…
A – cóż... - ja?
Z szacunku dla umów...
- odrzuciłem
Sakrament
(Małżeństwa).
(I dlatego – te łzy
Ołtarza
- i Twoje łzy
i smutna twarz...
- i nasze blizny)
(bo nasza miłość)
A Ty? – Matka…
(i nie mylę Ciebie – z Lilianą)
z Krainy Czarów.
(I nie nazwywam Cię – Matką
- Ziemią)
bo Ty jesteś z innego świata,
z innej bajki
…więc – Ty – Matka…
- moje szaleństwo:
(mój kwiat, mój motyl…)
Moje przywiązanie...
- Moja łódka...
i wymarzona dłoń,
którą odepchnąłem
(myśląc,
że tak będzie lepiej…)
- od brzegu ust,
(bo niegotowa przystań)
- abyś popłynęła
(samotnie?)
aż do spotkania
- po latach...
(- ze mną?)
- na drugi brzeg.
Popielec 22.02.2012
Komentarze (8)
Wiktorze!
Przeczytałem całość, miałem uczucie zaburzenia
oddychania...Ale jakoś się przemogłem, przez Twoją
treść...
Napiszę tak! krótko i zwięźle!
TO NIE BYŁA TWOJA WINA...
Świetny wiersz!
Pozdrowienia Dla Ciebie, z Nowym nadchodzącym Rokiem!
Mily! - Moniko- o jakichkolwiek wnukach - niestety -
ne wiem nic. Prawdziwy i wiadomym imimoj Syn - w
temacie wnuków - odpowiad zaprzeceniem, i zapewne w
temacie swoich dzieci- do tej pory (wedlug mojej
wiedzy) nie zabral glosu. Inne dzici ( byc moze mge je
miec) nie sa mi znane. Mim, ze w imię miłosci i
poczucia odpowiedzialnsci byłem bardzo w tym
przedmiocieo dpowiedzalnym nastolatkiem, młodzieńcem i
mężczyzną - moge je miec. Byc moze mam corkę Vitorię,
o ktorj nic - foramalnie i przktycznie nie wiem.
Poczeta bylaby ( w imie milosci) bez mojego swiadomego
świadomego udzialu - w polsce, w Europie - w 1971 r,
- w koncowych dnich lipca - w warszawie - z braku
dostojniejszych miesc - w Grandhotelu - przy Kruczej.
Jezeli jestmoim dzieckiem - to jestowocem wzajemnej
milosci- a mi - jako niezdolnemu do świadomegoi
wlasciwego ojcowstwa - o ojcowstwie niie powiedziano.
- To zreszta - w tamtych i wielu nastepnych latach -
bylo jedyna i najwlasciwsa decyzją - njawspanialszej
na swiecie nastolatki. W tamtym czasie -było
najprawdopodobniejsze, ze nigdy sieniezobaczymy.
Vitorio! - gdzekolwiek jesteś - serdecznie pozdrawiam.
Kolej na mnie... - na wlasciwe kroki. A matki swojej (
jesli wogóle) nie obwiniaj... - zrobila to, co mogla
uczynic najlepiej. O twoimpotencjalnym istnieniu -
przez kilkadziesiat lat wiedziec niemoglem. Czas mi
przyszedl - jesli jesteście- abym odnalazl do Was
drogę.
Innych dzieci - nie pamiętam - i prosze o wybaczenie
(- jako i my - wybaczamy naszym "winowajcom".)
serdecznie pozdrawiam:)
Niespełnione miłostki są materiałem na dobre wiersze.
Czasem się zastanawiam, czy Ty Wiktorze masz jakieś
wnuki, które ocieplałyby Twój żywot...
Pozdrawiam :)
Za mocno siebie obwiniasz...wiersz jak rachunek
sumienia.Pozdrawiam i w Nowym Roku życzę samych
radosnych cudownych pełnych miłości dni.
Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku
Wiktorze, zdrowia przede wszystkim
i oby Wena tak pięknie Cię nawiedzała
zostawiam serdeczności:)
Szczęśliwego Nowego Roku :))
Na Nowy Rok życzę byś w zdrowiu, szczęściu z pogodą
ducha spełniał plany, marzenia:))
Ciekawy wiersz, pełen rozważań, wspomnień, Wiktorze.
Wszystkiego dobrego życzę i szczęścia również :)