Na drzew podobieństwo
*data modyfikacji, narodziny znacznie wcześniej
Na drzew podobieństwo kształtuję swój
bezruch
I liści szelest w czerń włosów wplatam
I wypatruję tęsknie i słońc, i deszczów,
Katharsis, co zmyje ból tego świata.
Na błoniach z fletni śpiewu utkanych
Ukryta w kosmosie wrzosów rosistych
Wspomnień odłamki odgarniam z twarzy,
Ze źrenic wyjmuję przeszłości igły.
Tętni krew w żyłach piołunem pijana,
Usta wykrzywia - niech myślą, że w
uśmiech.
Obrosłam lodem, to już nie maska,
Na której wzrastają kwiaty zatrute.
I nic już nie boli, choć sił zabrakło
Na choćby stąpnięcie w czeluści eonów,
I płyną myśli tak lekkie, aż straszno
Wyjawiać je szeptem komu.
Na drzew podobieństwo milczę i dłonią
Zaganiam snów resztki w toń złotych dni.
Niech w światłach, niech w mgłach się - jak
ja - roztrwonią.
A w oczach kamienie.
A w sercu - łzy.
Komentarze (21)
No cóż, pisząc - piękny - Ameryki nie odkryję :-) Ale
to pierwsze słowo, które się nasuwa po przeczytaniu
:-) Cały wiersz - świetny. Puenta (jak dla mnie
ostatnie sześć wersów) - cudeńko :-)
Pozdrawiam :-)
Zrobiłaś na mnie duże wrażenie.
Brawo.
Mój drzewowy fragment:
Gdy śnię o lesie, zamieniam się w drzewo.
Czytam topografię nieczytelnych ścieżek,
pochylam się, rozmawiam z liśćmi,
rozczesuję włosy trawom.
Pozdrawiam wieczorowo. :)
Pięknie
Piękny wiersz.
Pięknie piszesz....
Witaj!
Piękne wejście, choć z ogromnym ładunkiem smutku.