a na miedzy maki siedzą...
W zachodzącym słońcu żyto, grzeje wąs
wyniośle.
Ważka płynie tuż nad łanem, trącając je
wiosłem
skrzydeł, które tak układa, aby kłos
pogładzić
i zaczerpnąć barw zbożowych, jako z pełnych
kadzi.
Tuż nad rantem tegoż łanu, maki lśnią jak
usta.
Krawędź pola ozdobiona nimi niczym chustka,
którą luby daje w darze kochanej kobiecie.
Powiew wiatru siadł na lipie, baje wróblom
plecie.
One zaś zadają przy tym ćwierkliwe pytania,
jeden z drugim kolejnego w tonacji
przegania.
Idę miedzą. Wąska dróżka stopy gładzi
kłosem
i zachęca je karesem, aby były bose.
Ściągam klapki i w momencie jestem
zanurzona
w błogostanie, który dają przyrody
ramiona.
Komentarze (34)
...dziś wieczorem poszłam z córką i psem na spacer,
między łanami owsa...natura potrafi
dziękuję państwu i spokojnej nocy wam życzę:))
Pięknie oddany klimat letniej przyrody. Pamiętam jak
szłam przez pola do dziadków na wsi.
Pozdrawiam
Od tytułu po puentę podoba się.
Pozdrawiam
Ślicznie. Niestety nawet na "zabitej dechami" wsi
coraz rzadziej można chodzić boso. Bardzo lubiłem do
czasu, kiedy jakieś 5-6 lat temu złapałem paskudną
alergię. Nogi mi spuchły tak, że nie mogłem włożyć
żadnych butów. Okazało się, że jestem uczulony na
środek chwastobójczy...