Na poranek
poranny spacer
siódma trzydzieści miasto budzi się ze
snu
pączki na drzewach rozkwitają powoli
mało ich tu pomyślała jak trudno
pokochać beton
poranna kawa
obrus mokry makijaż rozmyty
myślała ze zdążyła polubić swoją
samotnię
rozkołysane emocje jednak podpowiadają inne
obrazy
ból wciąż gości w jej wnętrzu
a miał to być meldunek tymczasowy
poranek
czas zacząć go od nowa
bez pytań gdzie jest ten człowiek
który teraz powinien ją przytulić
wstaje i idzie by przebić mur z ciemnych
chmur własnych myśli
przenosząc na drugą stronę kartki tę chwilę
słabości
Komentarze (2)
dlaczego początek jest taki trudny a schyłek taki
bolesny ?? wiesz ??
Ma w sobie coś, co oddaje mój obecny stan ducha.
Podoba mi się "jak trudno pokochać beton" i ostatnie 2
wersy wiersza.