Na smoku
Na smoku
Na grzbiecie smoka przylecę,
Jego łuska w słońcu zalśni
I skrzydła dadzą cień ziemi.
Fantastyczne widowisko…!
W lichym obuwiu przyjdę,
Zmęczony drogą bez końca
I deszcz zimny będzie padał.
Zwyczajne błoto na drogach…
Wyjdę z wagonu na stacji,
W tłumie pośpieszę do dworca,
Otulony płaszczem ciepłym
Nie będę patrzył na boki…
Wielu wciąż szuka swej ścieżki,
Chcą szybko na nią się dostać,
By dalej pomknąć na smoku,
By dalej zaniósł ich express,
Szybciej i szybciej do celu…
Lecz nikt go ujrzeć nie zdołał.
Znajdę na ziemi to miejsce,
Nad którym słońce mi świeci
I z pod skały strumień płynie.
Jednak to jest trudna droga.
Łatwe momenty już były
Gdy krzyku mego świat nie słyszał
Teraz tylko krzywe linie,
Bo proste się pogubiły
W rozjechanym zgiełku wkoło.
Buty już zdarłeś na drodze,
Pogoda też ci dopiekła,
A serce już zapomina
Jak słodki jest smak miłości.
Podaj mi adres swej duszy
Napiszę list do niej z rana
Niech słowa moje ogrzeją
I stopią lód jej zwątpienia.
Pociąg zaszumi w oddali,
Smok w górze gdzieś cicho leci,
A nas niosą buty stare .
Tylko ciężej jest nam w drodze
Bo wciąż śmieci z niej zbieramy.
Zagubiony, stary człowiek
Staje chwiejąc się na nogach
U wrót raju jak przed sklepem
Gdy zamknięcia przyszła pora.
Jedna łza oczyści duszę,
Jedna szaty da wybielić,
Inna jeszcze słońce wskrzesi
A ostatnia da nam uśmiech
Zrozumienia swej pomyłki,
Która tłukła nas po świecie,
Od zdarzenia do zdarzenia
W krzykliwym tańcu chochoła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.