Na ulicy
Dla wszystkich których przeraża próg szarości...
Idę szarą ulicą
pełną kolorowych domów, sklepów
szarzy są tu jedynie ludzie
walczący codziennie o swą szarość
Pragnę stąd uciec
choćby do jednego z kolorowych sklepów
pełnego światła i braw
tak pięknego i czystego
że pustego...
nadal tu stoję
w deszczu koło latarni
na coś czekam
potrącany przez anonimy z parasolami
uśmiech rozjaśniłby tu mrok
dlatego jest tu tak strasznie szaro i
ciemno
anonimy...
wieczna prawda krwawiącej w deszczu
samotności...
krople spływają po mej twarzy
nie wiem, czy to łzy czy deszcz
nie wiem... to chyba nieważne...
jeśli ktoś się topi
nie zastanawia się czy w kałuży czy w
oceanie...
patrzę w niebo
dziś i ono należy do szarości
łatwo wygrać z aniołem
gdy przegrywa się ze sobą samym...
świat zawsze pozostanie
kubłem pełnym odłamków szarego węgla
biel i czerń zginęły gdzieś wśród
kompromisów...
ale niebo i blask wciąż istnieje
Wystarczy przeskoczyć
przez szare mury
własnego więzienia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.