Na Walentynki
Szedł święty Walenty,
nagle dojrzał zboże,
w nim sterczące pięty…
W lutym żyto? Boże!
Coś tu nie w porządku,
wbrew naturze przecież!
Od świata początku
zboże rośnie w lecie!
– Zimą już grzeszycie?!
Czas jest na to w lato,
by figlować w życie.
Sto rózg dam wam za to!
– Chociaż jesteś święty –
odciął mu się młody –
mylisz kontynenty.
Tu są antypody.
...
Poszedł precz Walenty,
rozpustą zgniewany,
dojrzał za zakrętem
domek odnawiany.
– Pracą świętujecie –
zagadnął murarza –
w tym zepsutym świecie
rzadko już się zdarza.
– Wszystko ma swą porę. –
Murarz zszedł z drabinki.
– Poigram wieczorem,
w pracy walę tynki.
Komentarze (28)
Andreas, gdyż taki miał być - z przymrużeniem oka ;)
Wesolutki wierszyk.
Marku Żak - jest okazja - jest fraszka. Na wesoło, ot,
igraszka ;)
Pozdrówka.
na Walentynki na wesoło i to prawidłowe:). Pozdrawiam
Isano, fajnie, że się spodobało.
Również pozdrawiam :)
Mily - też murowałaś? ;)
Jastrzu, to tylk owierszyk. Ja już też w podobnej
sytuacji, ale z życia i tak biorę, ile mogę :)
Gorzka_kawo - nie odmawiam braw ;)
Ciekawe z poczuciem humoru.
Pozdrawiam serdecznie
:)
Temat walenia tynków mi znany :)
No, chwała Bogu, że już po Walentynkach, bo dla
samotnych nie jest to radosny dzień...
Ale wierszyk udany.
Brawo Ty :)))
Zyka, fajnie że okolicznościowa fraszka wywołała
uśmiech :)
Świetny i dużym humorem ;-))))
Sosno - uśmiałaś się? To mogę odpocząć, robota
zrobiona ;)