Najczystsza Istota
To jest wiersz o niespełnionej miłości... Dziwna metafora. Metafora... I niech każdy przypisze ją do własnego życia...
Anioł narodził się
Na początku taki cichy
Niezauważony
Ukrywał się
Później zauważono
Najczystszą istotę
Jedni chcieli pomóc
Zagubionemu aniołowi
Inni tylko wyśmiewali
Wyśmiewali się z anioła!
Rozpostarł skrzydła
Wzleciał ku słońcu
Lecz nigdy nie miał
Aż tyle siły by go dosięgnąć
Lecz próbował
Codzień wznosił się
Wysoko
Lecz nie wystarczająco
By dosięgnąć słońca
Księżyca i gwiazd
Tak marzył
Patrzył na inne anioły
Jak dosięgają nieba
A on nie potrafił
Tracił już siły
Niczym czerwony karzeł
Ostatkiem sił chwycił słońce
I nadzieja w nim eksplodowała
Nie utrzymuje słońca
Opada na ziemię
Powoli umiera
Deptany przesz innych
Płacze jak dziecko
Krzyczy
Po cichutku błaga
O ostatnią szansę
Słońce przygasa
Nie będzie następnej szansy.....
Proszę, głosujcie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.