Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Naracja mojego dziadka

Starzyk - Wilhelm Starka - Maria

OPOWIADANIE

Narracja starzyka *1

Jak pamięcią sięgam ?starzyk? zawsze pogodny, z wąsikiem pod którym uśmiech, postawny jak na chłopa przystało, ?starka? jego żona, przy nim drobniutka, zadbana krzątająca się pomiędzy kuchnią, izbą i korytarzem gdzie był kran z wodą i zlew. Mieszkali na trzecim piętrze, gdzie z korytarza wchodziło się na strych na którym suszone było tzw. pranie, a w kąciku strychu obudowany gołębnik pełen gwaru i gulgotu ptactwa.
Dom był zadbany ? gdzie schody bielą drewna błyszczały, w podwórzu każdy lokator swoją komórkę posiadał zwaną ?chlewikiem? , śmietnik przykryty pokrywą, gdzie nie było butelek z folii i opakowań, był tylko czysty popiół z pieców węglowych, który zimą był wykorzystywany do posypywani chodników przed gołoledzią.
Moje cykliczne wizyty u starzyków związane były z choroba, gdyż nogi już nie chciały jego nosić.
Przychodziłem do nich co tygodnia, by wnieść do mieszkania 6 wiader węgla ? wiązkę drewna na podpałki i wynieść parę wiader popiołu.
Starałem się być w dniach odwiedzin lekarza który opiekował się staruszkiem lecząc go z niedowładu nóg.
Częste jego odwiedziny i co miesięczna poprawa zdrowia, było powodem ich męskiej małej przyjaźni, jego odwiedziny to był czas milej pogawędki, radosnego witania gościa, smutnego jego żegnania.
Przyszedł czas a ja akurat w tym dniu byłem. ze lekarz żegnał się z pacjentem, uważając ze stan zdrowia pacjenta już nie wymaga stałej opieki.
Był wtedy dzień pogodny i pogodne jego oblicze ? ?starzyk? ubrany prawie odświętnie żegna się tymi słowami, panie doktorze, postawił mnie pan na nogi, mogę znowu teraz ?TYRAĆ?*2 po izbie i kuchni.
Pragnąłbym panu podarować coś co dla mnie jest prawie święte, tak jak święte były pana u mnie odwiedziny, tak jak święte jest dziś moje uzdrowienie.
Lekarz oponuję, że żadnej nagrody a szczególnie świętej nie oczekuje i nie przyjmie, mimo to prosi ?starzyk? by jednak to świętość przyjął.
Sięgnął do swej szuflady nocnego stolika i wyjął bardzo małą paczuszkę, Była owinięta białym papierem i niebieska wstążeczką.
Trzymał w swej dłoni ową paczuszkę wolno odwiązując wstążkę i zaczął swoją narrację.
Kiedy przyszło mi iść do szkół, by zdobyć zawód, to rodzic mój wysłał mnie do szkoły kolejowej, gdyż ta szkoła i zawód tam zdobyty gwarantował państwową posadę, gwarantował stabilizacje, przedwojenną stabilizacje, a były to czasy naszych powstań śląskich, naszej determinacji zostania Polakami, bycia we własnym polskim kraju.
Był to czas plebiscytu, czas radości, ze my? ślonzoki ?będziemy w Polsce.
Zdobyć zawód kolejarza, w szczególności maszynisty kolejowego, to była nobilitacja, bo dawało statut społeczny, było wyróżnikiem. W naszej szkole mówiło się takim sloganem, Kto mo w głowie olej , ten idzie na kolej?
Szkołę skoczyłem z wyróżnieniem, ktoś podpowiedział kierownictwu w hucie ?Falva? w Świętochłowicach zamienionej w 1926 roku na hutę Florian o moje osobie, żem dobry, toteż zaproponowali mi zajęcie miejsca w kabinie lokomotywy parowej, która się toczyła pomiędzy wydziałami produkcyjnymi .
Tak zacząłem i skończyłem swój piękny żywot kolejarza.
Dbałem o moją, a miała ona swoje imię lokomotywkę, którą glancowałem i smarowałem co dnia, tak by błyszczała w słońcu, jak kryształowe lustro.
Droga moje pracy z lokomotywą , biegła pomiędzy dwoma częściami huty, którą przecinała ulica, kiedy przez nią przejeżdżałem, widziałem patrzące na mnie osoby stojące za zamkniętym szlabanem do których ja i one się do mnie uśmiechały, znaliśmy się poprzez lata, stając się przyjaciółmi z za szlabanu.
Do pracy jak i w samej pracy byłem nienagannie ubrany z błyszczącymi butami i guzikami na wierzchu, miałem przez wiele lat koło siebie dwie osoby, jednego od ładowania węglem, drugiego z gwizdkiem w buzi od sterowania i zapinania więzy wagonowych.
Zmierzam już do końca mojego dziś gadulstwa, rzekł ?starzyk?
Było w hucie i na mieście wielkie święto, 100 lecie istnienia naszej Świętochłowickiej huty stali.
Na ten czas, na tą wielką POLSKA uroczystość przyjechali z Warszawy najważniejsi w kraju z prezydentem na czele.
Nie będę się rozgadywał o wszystkim co z wiązane było z tą uroczystością, bo to była wielka gala, powiem tylko, że było barwnie, kolorowo, majowo.
Zostałem na ta uroczystość, wraz z innymi hutnikami wytypowany do pierwszego rzędu witających dostojeństwo.
Obok mnie stali w świeże skórzane fartuchy ubrani ci ze stalowni, z walcowni i z wielkich pieców.
Na przedzie stała pięknie ubrana w nasz? ślonski? strój jedna z dyrekcji ? piękna dziewczyna ?po naszemu frelka.
Czekaliśmy w napięciu, z ciekawością, zaczęli za bramę huty wjeżdżać pierwsze samochody, karety, wolanty w nich pięknie i bogato obrane kobiety, panowie w cylindrach, w spodniach z lampasami, jednym słowem szyk. Z tyłu nasz złotem święcącym wóz strażacki, gdzie w mundurach piękna brać, obok delegacja chłopów w czarnych czapeczkach z pióropuszami, to górnicy z sąsiedniej kopalni ?Polska? która w 1937 roku została zmieniona z nazwy? ?Niemcy?- popatrz pan panie doktorze tu wtrącił starzyk jak my tutaj u nas nie chcieli mieć nic niemieckiego, co nam ci prawdziwi ?POLACY? z Polski wmawiają i Niemcami wyzywają.
Narracje rozpoczął po krótkim odpoczynku prowadząc tok rozmowy o tym co jego oczy zapamiętały.
Z pięknej czarnej limuzyny wyszedł prezydent, elegant całą gębą, wąsik tak jak mój, uśmiech dyplomaty, pełno koło niego witających, patrzyłem na to widowisko z podziwem zażenowany , żem taki biedak przy tych w frakach i smokingach.
Po oficjalnym powitaniu prezydent podszedł ku nam ? odebrał piękny bukiet od naszej dziewczyny i podchodził kolejno do nas witając się z każdym z nas.
Mnie tez podał rękę i coś powiedział, ale mnie w gardle zaschło i nie pamiętam czy i ja coś miłego jemu powiedziałem.
Poczęstował mnie i wszystkich innych z tych stojącym szeregu, papierosem, który wyjąłem ze złotej jego papierośnicy drżącymi palcami.
Papieros był długi ze złotym ustnikiem ? z niebieskim napisem.
?Starzyk? zatrzymał głos, spojrzał na zdziwionego tym opowiadaniem lekarza i rzekł, chciałbym, by pan, panie doktorze, w międzyczasie zaczął otwierać swe pudełko, zapalił sobie papieros prezydenta, który chcę panu podarować, który zabrałem z sobą na pamiątkę, oto on , to papieros prezydenta Mościckiego.
Widziałem bo obserwowałem cały czas twarz lekarza, od zdziwienia, ku radości jaką okazywał słuchając, ale kiedy zobaczył darowany mu papieros, wzruszył się, bo była to dla niego jak i dla mnie NIESLYCHANA chwila, widzieć rzecz ? złotym oprawioną ? prawie talizman? starzyka? który przez pól wieku cieszył się tym, że to prezydent, że to Polak, że on ślonzok doznał takiej przyjemności bycia w takim radosnym miejscu w tak radosnej dla naszego miasta i naszej huty chwili.
Lekarz zdziwiony tym gestem odmówił przyjęcia tego papierosa z którego już i napis zszedł, ale stanowczy głos? starzyka? by mimo, wszystko wziął ten prezent, prezent został przyjęty.
Z pietyzmem lekarz zamknął pudełko z papierosem, owinął papierkiem i związał kokardą.
Wylewnie się oboje pożegnali.
Odprowadziłem lekarza który przy pożegnaniu wzruszony do mnie powiedział ? to był i jest dla mnie najpiękniejsze w moim zawodzie, dałem Twemu strzykowi nadzieje na dalsze zdrowe życie, on dal mi nadzieje na piękno istnienia dobra, istnienia poczucia naszej śląnskości, uczucia patriotyzmu i miłowania swego miejsca urodzenia, miejsca życia w SWOIM mieście.
Konkludując powiem, jeden papieros, ze złotym ustnikiem, a ile złotych słów i czynów związanych jest ze wspomnieniami tego co piękne było a już zapomniane.
Jeden papieros a za nim część historii naszej tu polskości, naszego śląskiego miłowania, naszego tu bycia zawsze.

Autor: sloznok ? wnuk powstańca ślaskiego
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1926-1939.

? * 1 Starzyk ? dziadek, pradziadek , starka ? babcia , prababcia
? *2 TYRAĆ - chodzić ,latać, biegać





autor

slonzok

Dodano: 2011-05-30 06:23:30
Ten wiersz przeczytano 731 razy
Oddanych głosów: 5
Rodzaj Bez rymów Klimat Ciepły Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (6)

mariat mariat

Dziękuję za to opowiadanko - wycisnęło łzy.

DoroteK DoroteK

Przepiękne opowiadanie, ale WARTE przeczytania :-) Ile
się człowiek nauczył i dowiedział :-) Brawo slonzoku
:-)

wrobel wrobel

Witaj Bolku, długie to Twoje opowiadanie, ale gdyby
było jeszcze dłuższe czytałbym dalej.
Opowiadanie jest fascynujące, piękne i ciekawe.
wiele się z niego dowiedziałem, "z pierwszej ręki".
w bardzo przejrzysty sposób przekazałeś tak istotne
treści. Dzięki, że mogłem ten przekaz przeczytać.
Kto nie czytał, polecam. Pozdrawiam serdecznie.

copelza copelza

gdybym ja, chory zboczeniec, napisał że ładne, pewnie
straciłoby na wartości:)))

siaba siaba

Czegos tak pieknego dawno nie czytalam,moze nawet
nigdy.Wiem dlaczego kocham Cie slonzoku.

krzemanka krzemanka

Ciekawa opowieść, miło było przeczytać. Pozdr.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »