nareszcie
dostojne szare gmaszysko
brutalnie rwąc pępowinę złudzeń
wypluło mnie przez drzwi obrotowe
wprost w otwarte ramiona
listopadowego poranka
zmrużone błyszczące oczy
nie dostrzegły zgiełku ulic
wciągajac rześkie powietrze do płuc
mruczę dziś tylko do siebie
zjem cię życie na śniadanie
autor
aalbonie
Dodano: 2005-11-23 01:46:13
Ten wiersz przeczytano 402 razy
Oddanych głosów: 15
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.