Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Narzeczeni (odc. 51)

Poprzedni odcinek wspomnień Marii-tutaj: http://wiersze.kobieta.pl/wiersze/rozterki-modlitwy-od c-37-477209


[tekst częściowo gwarowy]



Weszliśmy na piętro po drewnianych, wytartych, skrzypiących schodach. Musieliśmy iść wolno, bo było ciemno – nie było żadnego światło, ani jeden promień słońca tu nie docierał. Władek zapalił na chwilę zapałkę przed drzwiami i zapukał. Gdy się otworzyły, wtedy ponury podest, na którym staliśmy, rozjaśnił się przez niewielki strumień światła docierającego zza okna, jedynego w tej garsonierze. W drzwiach stał tato Władka, wysoki, wąsaty starszy, szpakowaty pan. Być może w młodości był wyższy, niż obecnie Władek, ale teraz przygarbiona postać obniżyła się nieco i nie robiła już wrażenia takiej smukłości ani sprężystości, właściwej wszystkim mężczyznom z tej rodziny.
-Zaproszumy, zaproszumy, panno Marysiu – zawołał pan Wasiuta, a słysząc to natychmiast podeszła do drzwi także jego żona Apolonia – także wysoka, smukła kobieta o bardzo regularnych, wyraźnych rysach twarzy. I te oczy – ciemne, głęboko osadzone, podobnie jak Reginy i Władka.
Uśmiechnęła się do mnie i gestem zaprosiła do środka, mówiąc:
-Jużci zaczylim się bać, że żeśta zapumnieli ło nos i żeśta poszli łod razu do Turzyńca …
Wchodźta jino, bo czekumy już łod chyba dwóch godzin.
Pocałowałyśmy się na przywitanie, podobnie jak z moim przyszłym teściem. Już od pierwszej chwili spotkania byli bardzo serdeczni, pomimo tego dość obskurnego mieszkania, które dzielili ze swoim najmłodszym synem Józkiem. Jedna wspólna izba i oddzielna kuchnia, a gdzieś w kącie miednica do mycia i prania oraz kubełek do załatwiania intymnych spraw higienicznych – to była cała ich przystań, w której przyszło im przebywać po wygnaniu z własnego gospodarstwa. W kuchni trzeba było wciąż palić, bo to dawało ciepło, pozwalało ugotować skromną strawę i zagrzać wodę do mycia i picia. Nie było tu elektryczności, choć w wielu budynkach i mieszkaniach w miasteczku prąd elektryczny już był użytkowany. W tych bardzo skromnych warunkach to wszystko przypominało bardziej wegetację, niż życie dwojga nie tak dawno jeszcze dość zamożnych ludzi.
-Dzinki Bogu, że mumy Józia, któryn wszystko łochotnie robi w tym noszym obejściu – sprzunto, myje, drzywo przynosi na łogiń, dbo ło nos i nos doglundo – pochwaliła nieobecnego syna pani Apolonia.
-A przecież i nasz Władek tyż tu du nos czynsto przychodzi i bardzo czynsto num pumogo, gdy trzyba. Jedzynie przynosi – dodał pan Walenty, obejmując mojego narzeczonego.
Widać było wyraźnie, że mieszkanie w obcym domu spowodowało u nich jakieś zagubienie i bezradność. Gdyby nie dwaj regularnie pomagający i wspierający ich synowie, to pewnie wyglądałoby to jeszcze żałośniej. Wyglądali, jak dwa stare drzewa, wyrwane z korzeniami i na siłę przeniesione w obce miejsce, zasadzone w srogim otoczeniu. Zrobiło mi się ich żal, ale nie dawałam tego poznać po sobie, by ich jeszcze bardziej nie speszyć.
-A gdzie ten nasz Józek? – spytał się Władek.
-A najuł się do pracy gdzieś tutej na ulicy Strażacki, przy rozładunku i załodunku na kolyjce. Cuś tamuj zarobi, troche pogodo z koligami, rozerwie się i może zaroz tu przyńdzie.
-Nie narzeka nasz Józek, robotny jest i silny. Dzięki Bogu zdrowy i wciąż wesoły.
-Całe szczyńście, że łuni tu przy nos sum, Władek i Józek, bo bez nich to byśma chyba łumarli ze smutku. Dzińki nim zawsze jest w dumu jakiś dobry humor.
-A Władzia, Piotrek, Edek i Jasia pracujum gdzieś w Rajchu. Pozabirali ich i jino czasym przychodzum jakieś listy łod nich. Nie wiadumo, kiedy jich wypuszczum, kiedy pozwolum jim jeszczy zoboczyć starych rodziców – ze smutkiem zakończyła pani Apolonia.
–A teroz poczynstujcie się, proszę, ciasteczkami, herbatum - czym chato bogato – dodała na koniec, gdy siadaliśmy przy stole, na którym leżał czysty biały obrus i stały śliczne, fiołkowe i czerwone astry w wazonie. –Do herbaty jest jino sacharyna, bo ji miód się już skuńczył. A ta herbato to nawyt nie wim z czygo – pewnie z jakichś tutejszych ziółek z łunki. Zawsze lubilim napić się dobry herbaty, a teroz to je marzynie ścinty głowy.
Poczęstowaliśmy się ciasteczkami, bardzo smacznymi, wypieku pani Apolonii, a nawet i ta herbata z ziółek dała się wypić.
W pewnej chwili Władek wstał z krzesła i się odezwał do rodziców:
-Mamo i tato, chciałbym was prosić o to, byście się zgodzili na to, by Marychna była moją narzeczoną, a w niedalekiej przyszłości została moją żoną – i spojrzał na mnie, a potem znów na swoich rodziców.
Przyznam, że serce zabiło mi mocniej, nie dlatego, żebym się bała ich reakcji, ale raczej ze wzruszenia. Słowa, które Władek wypowiedział, były proste, ale dla mnie jednak wzruszające. Uznałam za stosowne także wstać, stanąć koło Władka i w tym momencie wzięliśmy się za ręce.
Odpowiedź pani Apolonii była dla mnie jeszcze bardziej serdeczna i sympatyczna, niż się spodziewałam:
-O, tak, bardzo byśma chcieli, kochane dzieci, byśta się pobrali. Panno Marysiu - a może po prostu już Marysiu – musisz wiedzić, że bardzo cię lubimy i na pewno cię pokochamy jak naszum córke. Jeżeli tylko łoboje tego samygo pragnieta, to znaczy by się połunczyć w małżyństwie i z Bożym błogosławieństwym żyć razym, to na pewno z naszy struny nie usłyszyta inaczy, jino tak: tak, bardzo chcymy tego i błogosławim wum z całygo serca.
To powiedziawszy wstała i razem z mężem, który także podniósł się z miejsca, podeszli do nas i uścisnęli nas ponownie i wycałowali. Znów zabiło mi mocniej serce i malutka łezka zabłysła mi w oku. Spojrzałam na Władka, on na mnie, i wtedy objął mnie i pocałował w rękę. Lekko dygnęłam jak uczennica i wyjąkałam:
-Będziemy się z Władkiem starali być dobrym małżeństwem, tak jak państwo jesteście albo jak moi rodzice. Mamy nadzieję, że mimo tak trudnych czasów Pan Bóg pozwoli nam zrealizować nasze marzenia o dobrym, szczęśliwym i wspólnym domu. Bardzo dziękuję za takie piękne słowa, jakie usłyszałam…
Więcej nie dałam rady mówić ze wzruszenia.
-No, to Władek, chyba nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy napili się choć po kropelce tej nalewki, co została nam z Witaszyc. Nalej, synu, kieliszki są w kredensie – odezwał się mój przyszły teść i usiedliśmy za chwilę z powrotem przy stole. Władek wyciągnął cztery kieliszki i nalał jakiejś nalewki w jasno-brązowym kolorze, a pan Walenty podniósł kieliszek i wzniósł toast:
-Za zdrowie naszy Marychny! Już niedługo - miejmy nadzieję - naszy synowy, a twoji, synu, kochany narzyczuny!
Jak widać wszystko przebiegło jak z płatka, niepotrzebnie się stresowałam. Najwyraźniej Władek uprzedził rodziców i zaprezentowanie mnie jako przyszłej synowej nie było już dla nich zbyt wielką niespodzianką.
W tym momencie usłyszeliśmy trzeszczenie schodów i za chwilę wszedł Józek, ich najmłodszy syn. Jak mnie zobaczył, na dodatek razem z pozostałymi siedzącymi przy zastawionym stole, to rozpromieniła mu się twarz i krzyknął:
-O! jak dobrze was wszystkich widzieć! Zaraz, tylko się umyję, bo wyglądam brudny jak diabeł, a potem się przywitam.
Szybko się zorientował, że nasze spotkanie ma szczególny charakter, inny niż jakiekolwiek przedtem mogło się odbyć w tym pomieszczeniu. Poszedł na chwilę do kącika, umył się szybko i wkrótce wrócił do nas. Podszedł do mnie i zapytał się, patrząc na Władka:
- Brat, chyba mi pozwolisz przywitać się elegancko z moją kochaną bratową? – na co wszyscy się uśmiechnęli.
Wstałam i żeśmy się przywitali serdecznie. Objęliśmy się, jakbyśmy naprawdę już byli rodziną, a on ucałował moją rękę.
-Już tylko Edek, Jasia i ja pozostaniemy w tej rodzinie na wydaniu. Cała reszta jest, albo już za niedługo będzie żonata i mężata – skwitował na swój sposób i wszyscy jeszcze raz wypiliśmy toast za zdrowie tym razem starszych państwa, którzy skromnie siedzieli, niewiele się odzywając i patrząc na mnie i na swoich dwóch synów.
Na zakończenie, jak już mieliśmy wychodzić, pani Apolonia długo trzymała moje obie ręce w swoich, a jej mąż stał obok nas i wspólnie się żegnaliśmy.
-Marychna, Władek to dobry chłopiec. Zoboczysz, że byńdzie dobrym mynżym. A nawet jak ta wojna bydzie jeszczy się przeciungać, to jakoś sobie wszystko ułożyta. Bóg jedyny tylko wi, czy jo dożyje, ale chciałabym wos oglundać na weselu, a potym w waszym dumu. Władek to dobry chłopiec, naprowde.
-No pewnie, że dobry i życzymy wum, byśta byli szczyńśliwi. Niech wos Pan Bóg błogosławi – uzupełnił pan Wasiuta.
Byłam naprawdę wzruszona tak serdecznym spotkaniem i pożegnaniem. Jednak trzeba było już wychodzić, bo dochodziła godzina szósta. Udaliśmy się z Władkiem przez miasteczko w kierunku naszej Zgłowiączki, a potem przez Marysin i Górzyniec do Turzyńca. Czekało nas tam jeszcze jedno wzruszające, podobne spotkanie w moim domu rodzinnym. Wszyscy będą się cieszyli z naszych zamiarów, ale kiedy będzie można je zrealizować?

Dodano: 2017-02-03 06:15:39
Ten wiersz przeczytano 1054 razy
Oddanych głosów: 7
Rodzaj Nieregularny Klimat Ciepły Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (9)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Marcepani
Waldi
Miło mi, że się podoba i wywołuje wzruszenia. Od tego
jest poezja i literatura, a przynajmniej powinna być.
Bardzo dziękuję za wizyty i komentarze.
Pozdrawiam weekendowo.

marcepani marcepani

jest coś bardzo wzruszającego w tym opowiadaniu - w
prostej, skromnej izbie - tyle serdeczności ciepła i
otwarcia na drugiego człowieka... to chyba to.

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

Baba Jaga
Miło mi, że się podoba.
Bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.
Pozdrawiam dobranocnie.

Baba Jaga Baba Jaga

Ciekawe i opowiadanie.Pozdrawiam:)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

BaMal
Amor
Anna
Miło mi, że czytacie i śledzicie losy moich bohaterów.

Bardzo dziękuję za wizyty i komentarze.
Pozdrawiam dobranocnie.

BaMal BaMal

to bardzo ciekawe opowiadanie trzyma w napięciu aż do
kropki
Pozdrawiam serdecznie:))
nie było żadnego światła tu popraw

AMOR1988 AMOR1988

Wzruszające, takie inne od pozostałych części.

anna anna

lubię poznawać dawne obyczaje

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »