Nasz romans
a gdybym umarł ten romans przestałby istnieć mimo tego chce krzyczeć
nasz romans jak wiecznosc
jest tu zawsze gdy deszcz płacze
a dusza mdleje z braku tlenu. Gdy serce
niewinne i nieczyste
krwawi odwiecznym szczęsciem
w zamęcie bólu i ciągłych odskoków od
rzeczywistości
mam dosyć!
mam dosyć!
juz nie chce udawac pieknych słów i woni
kwiatów
nie chce szeptac czule, gdyż moj oddech
powoli zanika
dzisiaj czuje siarke
słów wogóle nie używam,
bezradność mnie męczy jak ten pierwszy raz
sam na sam
i moj szept ginie znów
w potoku słów pędzących w agoni
słów, ktore gubią swój sens wśród innych
słów
beznamiętności
jedynie nie zmienia się mój oddech, który
wciąż płytki
wciąż cierpnie, lecz śmierć nie jest
rozwiązaniem
jest żałosną próbą desperacji
i ignorancji
w której najważniejesze jest to by
przeżyć
nasz romans jest jedną z takich prób
z nas dwoje tylko jeden o niej wie
a gdybym umarł ten romans przestałby
istnieć
mimo tego chce krzyczeć
i patrząc ci prosto w oczy zapytać
zaryzykujesz?
i patrząc ci prosto w oczy zapytać zaryzykujesz?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.