nasze pierwsze...
Fikcja... tak a szkoda... zakochać się, mieć czysty , bez skazy związek... i choć kocham T.... to boli bardzo....
Godzina 4 rano.
Stałem na pkp w poznaniu, odprowadzałem
Adama.
Wyjeżdżał.
Ona??? wir w głowie i stop klatka.
Wybiegła z pociagu, cała zapłakana.
A dredy przysłaniały jej twarz, lecz ja
wiem że jest coś nie tak.
"Sory Adam musze biec.."
prawo, lewo?
któredy pobiegła?
Wybiegłem przed pkp.
rozbieganym spojrzeniem szukałem Jej.
Jest!!! Stoi na światłach.
Kobieta z kwiatami?
Wyciągłem bialą róże i rzucam Kobiecie
5złotówke.
Rozglądam się.
Jesteś jeszcze,Całe szczęście.
Podbiegłem do małego zapłakanego dredka,
wręczyłem róże...
".. może kawa.."
gdzie ja jestem?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.