Nic juz nie może
...mglista bladość czerni
zmierza w moja stronę
czuję jak mnie gniecie
jak mnie niszczy
strasznie boli
druzgoce mi kości
próbuje uciec
ale potykam sie
o lezącą zawiść ludzka
widzę moje światełko
jego ciepło daje mi
siłe by wstać
o Boże juz nie mogę
chyba tego nie zniose
cień zazdrości dogniata mnie
swym ciezarem
i dusi
gdy wyrywam sie
spod niego....biegnę...
..ale...
moja droga
niknie w gestym gąszczu
zrezygnowania i pretensji
i nawet ten
blady swit nadziei
nad moja głowa
nie jest w stanie
zabic mojej samotności....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.