Nic to
Nic to, ale czego się właściwie
spodziewałem?
Że uda mi się upiec chleb bez mąki?
Że w środku zimy znajdę ukwiecone łąki?
Okradziono mnie ze snów, gdy twardo
spałem.
Nazajutrz rano spuchniętą podniosłem
powiekę.
Oberwałem od życia tępym pustki obuchem.
Zachłysnąłem się złudnej wolności
duchem.
A byłem skrępowanym pajęczyną kłamstw
człowiekiem.
Jaki cel mym żaglem na nonsensów
akwenie?
– Wyrwać się z kokonu codziennych
konwenansów?
– Nie oglądać po raz wtóry żałosnych
seansów?
– I mimo mroku dojrzeć światła
promienie?
Proste marzenia, lecz do zrealizowania
trudne.
Jasna idea, a nieraz w ciemność wtrąca,
Odbierając chęci, gasząc nasze słońca.
A cel się nie przybliża mimo pracy
żmudnej.
Uciekamy przed otchłanią prosto do jej
paszczy.
Ciągle brniemy naprzód, mimo że obok płoną
prawdy lasy.
Jakiś dziwny trakt, lecz nie zmienisz
trasy.
Podpalenie, ugaszenie, – za co
większy zaszczyt?
Im wiem więcej, tym mniej świat pojmuję.
Życie nie da się opisać jednym wzorem.
Czysta inwersja – mój Bóg walczy z
mym Honorem.
Zimno parzy, moc osłabia, straż rabuje.
Czarny obraz,…ale może los podzieli
Tytanika?
Odetnijmy tylko złym nawykom dopływ
tlenu.
Otwórz własną restaurację, umieść szczęście
w menu.
Danie główne: szczery uśmiech –
smutek znika!
Komentarze (1)
Dywagacje na temat barier szablonów i nawyków w życiu
a mottem powinno być szczęście i uśmiech Dobre
postanowienie w wierszu Bardzo ładny Na tak!