O nich...
Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza, trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca. Lecz widać można bez powietrza żyć...
Ona płakała,
On wciąż milczał,
co się stało?
Myślą ci co mijają ich.
Nikt nie wie,
co dzieje się w nich,
nie wiedzą nic
o ich walce ze sobą,
nie wiedzą co znaczy
kochać a odrzucać
Nie widzą co znaczy,
monolg istnień i dusz...
Ona poszła do łazienki,
On pozostał tam gdzie był,
Ona chciała wrócić do Niego,
ale on nie był już sam.
Coś ją zabolało,
Coś rozkojarzyło,
wróciła do łazienki,
kończyła swe dzieło...
Na podłodze z jej łez,
uformowała serce.
Nie wiedzieć czemu,
to serce,
przypominało ją.
Rozmywało się,
zwiększała się kałuża.
Tą kałużą była ona,
chciała się rozpłynąć,
nie czuć już nic,
pozostać istnieniem
bez uczuć i łez...
Kałuża łez, wylanych
za ukochanego,
za tego, co nie chce jej
znać,
za tego co ją już
odrzucił.
Ona płakała - dalej
jak małe dziecko,
wiedziała, że zrobiła źle,
lecz nie wiedziała,
że będzie tak tragicznie...
Tak ją bolało serce,
nadal boli ją,
bo nie potrafi Go przekonać,
że nadal zależy jej.
Że on jest wszystkim,
że nie potrafi już żyć,
bez świadomości,
że on blisko jest....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.